Recenzja - Wszystkie nasze obietnice, Colleen Hoover




Colleen Hoover – Wszystkie nasze obietnice, Wydawnictwo otwarte 2018

„Idealna miłość.
Nieidealni ludzie.
Quinn i Graham przysięgali sobie miłość, wierząc, że wspólnie poradzą sobie z wszelkimi przeciwnościami losu. Ma to upamiętniać szkatułka, którą Graham podarował ukochanej w dniu ślubu.
Przez kilka następnych lat wzajemne przyrzeczenia stają się źródłem rozczarowań. W życiu małżonków zaczyna królować rutyna, a marzenia o założeniu rodziny stają się nieosiągalne. Oddalający się od siebie Quinn i Graham zaczynają wątpić w sens swojego związku.
Przyszłość ich małżeństwa kryje się jednak w śladach z przeszłości zamkniętych w szkatułce – pod sekretami, błędami i niedopowiedzeniami...
Historia Quinn i Grahama rozpoczyna się w momencie, gdy oboje rozstają się ze swoimi partnerami. Czy taki los spotka również ich związek?
Colleen Hoover z dobrze znaną czytelniczkom szczerością i wnikliwością opisuje parę pogrążoną w kryzysie. I szuka odpowiedzi na pytanie: czy albo kiedy przestać walczyć o ocalenie małżeństwa, które przecież miało trwać wiecznie?”


Chciałabym Wam powiedzieć, że ta książka jest lekka – jest i nie jest. To chyba zależy od tego, kto ją czyta i co w życiu przeszedł. Problemy małżeńskie nie są obce wielu z nas. Kłótnie, sprzeczki, kilkudniowe milczenie – to w jakimś sensie norma. Nie ma chyba małżeństwa idealnego, dla którego każdy dzień zaczynałby i kończył się z uśmiechem. Jeśli takie tutaj mamy, to poproszę przepis na taki ideał 

Quinn i Graham poznają się w dość specyficznym momencie – na korytarzy przed mieszkaniem jej narzeczonego, w którym on właśnie zdradza ją z narzeczoną Grahama. Zawiłe, choć prawdopodobne. Graham zdaje się być opanowany i tylko dzięki temu, Quinn udaje się wyjść z całej sytuacji z godnością. Czują do siebie mięte już od samego początku, ale… Quinn jest bardzo ostrożna, jak to zraniona kobieta. Koniec końców zostają małżeństwem wydawałoby się idealnym. Ale jest coś co sprawia, że przestają ze sobą rozmawiać, uśmiechać się do siebie. Unikają wspólnych wieczorów, unikają intymności. Ostatecznym lekarstwem na ten kryzys jest tajemnicza szkatułka, którą Graham podarował Quinn w dniu ślubu. Co jest w środku? – Tego Wam teraz nie zdradzę, ale osobiście mocno się zaskoczyłam i stwierdzam, że „ten facet ma łeb”. Kolejne pytanie – czy to uratowało ich małżeństwo?

Po przeczytaniu tej książki miałam tysiąc pytań – co bym zrobiła? Czy mogłabym się tak zachować? Jak próbowałabym ratować ten związek? Czy mogło to spotkać również nas? A może spotkało, tylko znaleźliśmy na to inne rozwiązanie? Czy ich podziwiam? Czy walczyłabym tak uparcie? Czy kocham tak mocno jak Graham i Quinn?
Colleen Hoover idealnie wyważyła dramat bohaterów jak i te pierwsze uniesienia ich wspólnej miłości. Emocje kipią z każdej kartki powieści, a postacie są niesamowicie prawdziwe w całej swej niedoskonałości. Język powieści jest prosty i przystępny, a zarazem jest w nim coś magicznego, co nie pozwala oderwać się od czytania. 

Zdecydowanie polecam każdemu, bo choć receptę na udane małżeństwo każdy ma własną, to takie „koło ratunkowe” może pomóc niejednemu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja - Ciśnij piorunem nawet w śmierć

"Nikt nie idzie". Recenzja