Na śniadanie… tort szpinakowy. Recenzja

Na śniadanie… Tort szpinakowy to komedia, która jednak niesie ze sobą przesłanie, by nie oceniać ludzi po pozorach. I chociaż nie parskałam śmiechem, to jednak czytałam z przyjemnością. Polubiłam Asię, główną bohaterkę, którą los nie oszczędzał, ale która zbiegiem okoliczności poznaje fajnego mężczyznę. I drugiego w tym samym czasie. Która obserwuje nowy związek swojego byłego i stresuje się pracą. Bohaterkę poznajemy w momencie zmian nadchodzących niespodziewanie. Mamy również wątek jej najlepszej przyjaciółki i przyjaciela, historię mamy i ciekawych byłych teściów. Nie można się nudzić, czytając, a lektura wciąga od pierwszych stron. Chociaż nieco irytował mnie syn Joasi (jednak z subiektywnych, całkowicie niezwiązanych z książką powodów) to jednak szczegół, który nie zaważył na odbiorze całości.
Uważam, że Kamila Mitek napisała świetną powieść, mówiącą o ważnych rzeczach i na pewno każdy czytelnik wyciągnie z niej coś dla siebie. Autorka w świetny sposób przekazuje to, co chciała powiedzieć i mimo lekkości przekazu, porusza tematy ważne. Zdrady, samotnego macierzyństwa, oceny po pozorach, tkwienia w miejscu z powodu strachu, by coś zmienić. Jak często wychodzimy ze swojej strefy komfortu, by ruszyć w przód, porzucić nieprzyjemną pracę, porzucić niewłaściwego faceta? Te pytania można sobie zadać wielokrotnie. Dlaczego kobiety pozwalają sobą pomiatać, nie rozwiną skrzydeł? Dlaczego niektórzy mężczyźni czują potrzebę przygniecenia swojej kobiety?
Na śniadanie… Tort szpinakowy to była dla mnie świetna odskocznia od rzeczywistości. Czytałam książkę głównie w parku, otoczona drzewami, wiatrem, zapachem kwiatów i bzyczeniem pszczół. Nie ma lepszego relaksu niż powieść, która daje nadzieje i rozchmurza, bo niewątpliwie książka Kamili Mitek to niezły poprawiacz humoru!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja - Ciśnij piorunem nawet w śmierć

Recenzja - Wszystkie nasze obietnice, Colleen Hoover

"Nikt nie idzie". Recenzja