Ania z Zielonego Wzgórza, czyli klasyk nad klasyki.

Ani z Zielonego Wzgórza nikomu chyba nie trzeba przedstawiać. Ten dziesięcioksiąg wpadł mi w serce dawno temu, pamiętam, że pierwsze kilka części dostałam z okazji komunii od sąsiadki i zaczytywałam się nimi wielokrotnie. Lubię powracać do tego świata, ponieważ Montgomery potrafi wspaniale snuć historie.
Ania przyjeżdża do Avonlea do Maryli i Mateusza w wyniku pomyłki, ale zostaje na stałe. Poznaje nowych ludzi, uczy się żyć w rodzinie, zderza się ze śmiercią, kocha, marzy i jest dokładnie taką dziewczyną, jaką zawsze chciałam być. Pełna emocji, roztrzepana, ale mądra, poprzez kolejne powieści rozkwita, by w końcu uczęszczać na uniwersytet, a później wyjść za mąż i mieć dzieci. I to one przejmują w pewnym momencie fabułę, poznajemy świat z ich perspektywy.
Montgomery pokazuje nam świat Wyspy księcia Edwarda (mam marzenie, by ją zobaczyć), małych społeczności, ludzi szczęśliwych i żyjących prosto, choć Ania ze swoją wyobraźnią i potrzebą przygód zdecydowanie się na tym tle wybija. Dostrzegamy tu zwykłe życie, ale wcale nie tak nudne, jakby się mogło wydawać. Ludzie mają swoje małe sekrety, marzenia, ambicje i niekiedy wynikają z tego zabawne sytuacje. Autorka doskonale przedstawia zawiązywanie się relacji pomiędzy bohaterami, pięknie opisuje miejsca (od niej wzięłyśmy z przyjaciółkami pomysł na nazywanie różnych miejsc w Mysłowicach), pokazuje przemianę, która na przestrzeni lat staje się dobrze widoczna.
W tych powieściach jest coś ponadczasowego. Lubię czytać je co jakiś czas na nowo, przenosić się do świata zupełnie innego niż ten, który widzę za oknem. Powracać do dziecięcych marzeń, emocji, płakać podczas czytania Rilli ze Złotego Brzegu i śmiać się z niektórych opowiadań zawartych w ostatnich dwóch tomach. W tych książkach można znaleźć spokój, miłość, dobroć. Czasami są nam potrzebne takie powieści, by na chwilę się odciąć i pomyśleć, że gdzieś tam ludzie żyją w zupełnie inny sposób i może powinniśmy brać przykład z ich nastawienia?
Mnie ta książka przenosi w zupełnie inne miejsce, do świata i bohaterów, z którymi chciałabym współistnieć i do których tęsknię, gdy skończę czytać. A Was?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja - Ciśnij piorunem nawet w śmierć

Recenzja - Wszystkie nasze obietnice, Colleen Hoover

"Nikt nie idzie". Recenzja