Recenzje. Alibi na szczęście.



Anna Ficner­–Ogonowska – Alibi na szczęście, Wydawnictwo Znak 2012.

„Chcąc doznać pełni szczęścia, trzeba je dzielić z kimś drugim.”

Hania straciła wszystko. Jej życie zatrzymało się pewnego sierpniowego dnia. Przestała marzyć, a jedyne plany to te, które układa dla swoich uczniów. Kiedy na jej drodze staje Mikołaj, Hania boi się zaangażować, ale on walczy o miłość za nich dwoje. Pomaga mu w tym jej przyjaciółka Dominika, której energia i poczucie humoru rozsadziły niejedno męskie serce. Jest też pani Irenka: prawdziwa skarbnica ciepła i mądrości - po prostu anioł stróż. To w jej nadmorskim domu, gdzie na parapecie dojrzewają pomidory, a kuchnia pachnie szarlotką i sokiem malinowym, Hania odnajduje utracony spokój, odzyskuje wiarę w miłość i daje sobie wreszcie prawo do bycia szczęśliwą.
 
To pełna nadziei opowieść o tym, że nic nie zamyka nam drogi do szczęścia. Bo szansa na nowe życie jest zawsze i tylko od nas zależy, czy zechcemy ją wykorzystać.”

Przyznam się szczerze, że po książkę sięgnęłam przez czysty przypadek. Dostałam bon urodzinowy i po prostu bez większego celu zaczęłam przeglądać książki na półkach księgarni. Czym Alibi wygrało? Zdecydowanie sielską okładką i swoją grubością. Książka ma ponad sześćset stron, ale gwarantuje Wam, że nie pozwala się nudzić, zwłaszcza, że to dopiero pierwszy z trzech tomów historii Hani Lerskiej.

„Zapamiętaj sobie, Hanuś, boskie plany są najmądrzejsze na świecie, a my, maluczcy. Musimy być wobec nich pokorni. Zobaczysz, moje dziecko, wszystko będzie dobrze…”

Mimo że poznajemy Hanię w bardzo trudnym momencie jej życia, kiedy praktycznie zamknęła się na życie towarzyskie, możemy poczuć do niej sympatię. Nasza bohaterka pracuje jako polonistka w liceum, mieszka we wspaniałym domu i uwielbia Romea i Julię. Ma cudowną przyjaciółkę Dominkę, która skradła moje serce, a na horyzoncie pojawia się zainteresowany nią Mikołaj. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że Hania skrywa w sobie bolesne wspomnienia.

„Życie człowieka składa się z tysięcy epizodów. Jednak tylko jeden z nich jest naprawdę ważny i zmienia życie. Mądrość życiowa polega na tym, żeby go nie przeoczyć wśród całej reszty.”

Książka jest niesamowicie ciepła, porusza trudne tematy jakimi jest śmierć, żałoba i smutek, który warto przeżywać. Momentami wzrusza, a bohaterowie są wielobarwni i indywidualni. Pozwoliła mi spojrzeć inaczej na otaczający mnie świat, zrozumieć, jak niewiele potrzeba, by to wszystko stracić i jak trudno byłoby mi żyć bez tych, których kocham. Na szczęście bohaterka ma wspaniałych przyjaciół, którzy wspierają ją na każdym kroku i nie pozwalają się poddać.

„Alibi na szczęście” jest troszkę przewidywalne. Jesteśmy wstanie przewidzieć pojawiające się na drodze bohaterów przeszkody, choć mnie osobiście to nie przeszkadzało. Tak naprawdę realizuje ona idealny, romantyczny plan i może dlatego czytałam ją z przyjemnością w wakacyjne popołudnia. Polecam każdemu, kto ma ochotę odetchnąć przy dobrej książce, której cała akcja zmierza ku szczęściu.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja - Wszystkie nasze obietnice, Colleen Hoover

"Nikt nie idzie". Recenzja

Recenzja - Ciśnij piorunem nawet w śmierć