Recenzja. "Złe"



Co by było, gdyby… Takie pytania stawiamy sobie zawsze, gdy wydarzy się coś nieprawdopodobnego, czego jednak dałoby się uniknąć, gdyby nie społeczna znieczulica. Jak potoczyłyby się losy bohaterów, jeśli Iwona odnalazłaby w sobie odwagę? Albo Justyna powiedziała komuś prawdę? Czy Krzysztof zdołałby uratować Kryspina, gdyby wcześniej się nim zainteresował? Gdyby… Można kręcić w głowie miliony scenariuszy, jak potoczyłoby się życie trzyletniego Michała, gdyby miał innego ojca? Jednak na te pytanie nie znajdziemy odpowiedzi, a Michał Jan Chmielewski pokazuje nam tylko skrawek tego, jak wyglądało życie tych ludzi – zamkniętych w okrutnym świecie Andrzeja, prawdziwego mężczyzny… Jak to jest, że każdy alkoholik ma zawsze takie samo wytłumaczenie, że nie widzi swoich błędów, ale szuka pretekstów, że postanowienie poprawy szybko zastępuje kryjący się gdzieś w przepalonych trzewiach gniew.
W przeciągu kilkunastu godzin wedrzemy się z butami w świat rodziny Jasińskich z całym syfem, który ze sobą niesie, z tajemnicami, obitymi wargami i strachem tak silnym, że przychodzi nawet w snach. Obraz straszliwy, który jest tym bardziej przerażający, że prawdziwy. Ile rodzin tak funkcjonuje, tuż obok nas, być może drzwi w drzwi, klatka w klatkę, blok w blok? W całej Polsce, bo ja, mieszkanka Śląska, też to obserwuję. Niemy krzyk dzieci, które mają wzrok zranionego zwierzęcia. Którym chciałoby się pomóc, ale obawa przed konsekwencjami jest większa. Dopóki nie nadejdzie tragedia, dopóki nie powiemy sobie: „co by było, gdyby…” Autor doskonale nakreślił beznadzieję takiego życia, które wyślizguje się z palców, które już na starcie wydaje się skazane na porażkę. Splot okoliczności doprowadza do sytuacji, w której nikt z nas nie chciałby się znaleźć.
Michał Jan Chmielewski obnaża pewną rodzinę, pokazuje trzewia Jasińskich, cały brud, który zebrali w sobie przez lata. Nawet jeśli ktokolwiek wyjdzie cało z tej sytuacji, nie pozostanie bez śladu. Takie cierpienie odbija się w psychice na zawsze, jest jak różowa blizna na ciele, mimo że niewidoczna, ale zawsze obecna. Można wyrzygać z siebie całą historię, można próbować uciec, ale to nadaremne. Bo patologia tkwi w człowieku zawsze. I to właśnie pokazał autor w książce „Złe”, którą serdecznie polecam. Przeczołga Was i zmiażdży. Ale jest też cholernie potrzebną lekturą dla każdego.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja - Ciśnij piorunem nawet w śmierć

Recenzja - Wszystkie nasze obietnice, Colleen Hoover

"Nikt nie idzie". Recenzja